Nieznane oblicza Salento
Salento i jego nieskażone piękno w pełni wpisuje się do pierwszej dziesiątki włoskich miejsc marzeń, polecanych przez „The Telegraph”. Angielska gazeta zebrała aż 21 miejsc, o których nikt by nie pomyślał, łącznie z Włochami, a które naprawdę zasługują na zobaczenie.
Półwysep Salento, na południu Apulii, to Kornwalia, czyli włoska Galicja: miejsce otoczone morzem, na które składają się starożytne tradycje kulturowe, nie wszystkie zostały przekształcone w atrakcje turystyczne” – mówi Lee Marshall. „W niektórych wioskach Salento nadal mówi się Griko, greckim dialektem, który może być jedyną żywą pozostałością Magna Graecia, obszaru południowych Włoch skolonizowanego przez starożytną Grecję w czasach, gdy Rzymianie nadal mieszkali w szałasach. Nawet jeśli Salento nie jest już nieznanym i nieskażonym terytorium, jakim było jeszcze 30 lat temu, nadal wydaje się odpowiednie, na tym pasie ziemi, na tę ukrytą równinę porośniętą wiekowymi, sękatymi drzewami oliwnymi, gdzie znajduje się tajemnicza zatoka o sugestywnej nazwie Porto Selvaggio („Wild Port”) – tak komentuje „The Telegraph”.
Gdy przyjeżdżasz do Salento, to tak jakby czas nie istniał, jakby stare wspomnienia odżywały. Tu nadal można poczuć ducha starożytnej historii. Wzrok gubi się w oddali, pośród połaci stuletnich drzew oliwnych, gospodarstw rolnych, stosów kamieni, murów i „paiare”, które charakteryzują surowy wiejski krajobraz (o trullo/paiare możecie poczytać w innym artykule). Niezwykła inżynieria prostoty, która kojarzy się z życiem na własne potrzeby, charakteryzująca się cyklicznymi rytmami sezonowych prac rolniczych.
Pośród agaw wznoszących się ku niebu, jakby wzywających do litości w zbyt wielu przeciwnościach losu, i roślinności spalonej letnim słońcem, wije się demoniczna poezja opuszczenia. Jednak w niewielkiej odległości odsłania się bezkres morza, zachęcający do orzeźwienia ducha, nawet przed wyczerpanym ciałem….
W tym duchu z odrobiną magii chcę Was zachęcić do odkrycia ukrytych perełek osadzonych w scenerii regionu, które z pewnością zasługują na uwagę, a o których mało kto słyszał.
I tak wędrując od strony wybrzeża Adriatyku nieocenioną wartością dziedzictwa przyrodniczego jest około trzydzieści jaskiń z epoki prehistorycznej i natury krasowej, których nazwy nawiązują do historii i mitów: „Grotta Porcinara” (na wschód od Punta Ristola, na ścianach epigraficzne świadectwa i napisy w języku greckim, łacińska i mesapijska), „Grotta del Diavolo” (Jaskinia Diabła), „Jaskinia Narodzenia” i „Jaskinia Gigantów”. Po wschodniej stronie słynna jest „Grotta del Morigio”, zwana tak, ponieważ według tradycji Maurowie zatrzymali się tam przed atakiem na Leuca, a „Grotta degli Innamorati”(Jaskinia Zakochanych), która podobnie jak te miejsca, zaprasza do marzeń, rzutując się na rajskie sugestie.
Kolejnym znaczącym przystankiem jest miejscowość Salve, gdzie odkryto miejsca, które ujawniły istnienie osad ludzkich od epoki brązu. Podziemne Trappeti, olejarnie pochodzące z XVII wieku, są naprawdę niezwykłe, przypominające podziemne jaskinie, które otwierają się i skrywają niepokojące wąwozy. Nazwa tych fabryk, odpowiednich do produkcji cennego „żółtego złota” (oliwy z oliwek), wywodzi się z faktu, że wykopano je pod ziemią, aby ułatwić tłoczenie oliwek i ekstrakcję oliwy, która w przeciwnym razie miałaby tendencję do krzepnięcia. Wspaniałe olejarnie tego typu znajdują się także w Specchia, Presicce, Acquarica del Capo i Morciano di Leuca.
To, co mnie jednak najbardziej zafascynowało, to kamienny krajobraz ścieżki z widokiem na morze, który pokonuje się podczas przyjemnego mini-trekkingu, pomiędzy Ciolo a jaskiniami Cipolliane. Z drogi rozpoczynającej się w Gagliano del Capo należy podążać owczym szlakiem wijącym się pomiędzy klifami i pionowymi ścianami skalnymi, W oddali można zobaczyć pasmo górskie Acrocerauni w Albanii, aż po profil wyspy Othonoi w Grecji. Po drugiej zaś stronie półwyspu czekają nieco inne cuda natury. Czy słyszeliście o wydmach Campomarino di Maruggio nad morzem Jońskim? Odkryłam je całkiem niedawno. Zajmują pięć kilometrów i są bogate w rzadkości botaniczne, takie jak krzewiasty tymianek i jałowiec morski. To teren niemal dziewiczy. Tutaj wszystko pozostaje czysto dziewicze, dzikie i chronione. Zaraz obok, w kierunku San Pietro in Bevagna, można odkryć przepiękny rezerwat przyrody: rzekę Chidro, która wyłania się z głębokiego podwodnego krateru, starą Salina dei Monaci, z zimną wodą i oddzieloną wysokimi wydmami od Torre Colimena. Ale dużym zaskoczeniem dla mnie było, że to także 25 hektarów królestwa różowych flamingów.
Z daleka od zatłoczonych plaż, można poczuć spokój natury w Torre Squillace gdzie rozciąga się wspaniała zatoka Sant’Isidoro, z setkami rzadkości botanicznych, naturalnymi basenami ze słonawą wodą i oczywiście spektakularne widoki na morze w otoczeniu Regionalnego Parku Przyrody Portoselvaggio otulonego lasem sosnowym Aleppo. W pobliżu małe zatoczki pełne wąwozów i dawnych kamieniołomów mesapijskich, gdzie należy posmakować kąpieli w licznych źródłach słodkiej wody.
Sekrety, o których niewielu wie, ukryte wśród plaż Salento. Zagubione miejsca, podwodne skarby, lecznicze i bardzo rzadkie rośliny, chronione parki i… nieśmiertelne zwierzęta. A wszystko to na wybrzeżu Salento od strony Morza Jońskiego po Adriatyk. To trzeba zobaczyć, to trzeba poczuć… tu musicie koniecznie przyjechać!