Nauka jazdy po włosku – jak nie wydać na lakiernika
Salento ma tak dużo do zaoferowania, że warto zwiedzić je samochodem, by zobaczyć jak najwięcej. Malownicze trasy i stosunkowo bliskie odległość sprawiają, że taka podróż może okazać się przyjemniejsza niż się wydaje. O ile jazda autostradą może być bardzo spokojna, o tyle wjazd do miasteczek to niekiedy prawdziwa walka o przetrwanie.
Moje pierwsze zderzenie z tutejszymi kierowcami było szokujące. Przyzwyczajona do warszawskiego ruchu, dużego natężenia ale też w miarę przestrzegania przepisów wyjechałam na drogi. I to było prawdziwy wyzwanie. Niestety Włosi za kierownicą są równie głośni, chaotyczni i nieprzewidywalni jak podczas spaceru na chodniku czy rozmowy w restauracji.
I tak na przykład kierunkowskazy istnieją tylko po to, by ubezpieczyciel nie czepiał się ich braku. Można ewentualnie zasygnalizować nimi swój humor lub opinię na temat współuczestników ruchu. Kierunkowskazy nie są używane podczas skręcania, bo na co to komu. Jest to bardzo frustrujące. Tutejsi kierowcy wydają się też nieprzywiązani do kondycji swoich samochodów. Potrafią pewnie i szybko jeździć wąskimi uliczkami, zdzierając lakier i wgniatając karoserię. To oznacza, że również bez oporów przytrą też twoje auto, jeżeli znajdzie się na ich trasie. Dla swojego bezpieczeństwa jeżdżąc wąskimi drogami lepiej złożyć boczne lusterka i uważnie obserwować nadciągającego kierowcę. Osobiście starami się omijać wąskie ulice ze względu na wysokie krawężniki czy skrzyżowania pod kątem 90 stopniu.
Kolejna sprawa to znaki drogowe. Włosi zwłaszcza z południa traktują je bardziej jako informację, niż obowiązujące prawo. Zasada prawej ręki na skrzyżowaniu równorzędnym? A co to w ogóle jest? Tutaj podjeżdżający do skrzyżowania równorzędnego zamiast się zatrzymać – trąbi i sygnalizuje, że będzie przejeżdżał. Czasem to też zawodzi. Używanie klaksonu to nie tylko sygnał w ruchu drogowym, ale też sposób pozdrowienia przechodzącego znajomego czy wyrażenie uznania dla ładnej dziewczyny. Skutery. Jak wiemy są wygodne i szybkie ale i niebezpieczne. To kolejny temat rzeka. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest ich więcej, niż samochodów.
Dla polskich kierowców nieprzyzwyczajonych do pojawiających się znikąd pojazdów może to być stresujące.
Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze stan dróg w miasteczkach. Niestety nie jest on najlepszy. W ramach mojej nauki jazdy po Salento udało mi się przytrzeć atuo parę razy i przebić oponę na drogowej wyrwie. Na koniec bardzo ważna informacja. In vino veritas! Granica promili we Włoszech sięga aż 0,5. To się nazywa la dolce vita. Tutaj wino pije się cały dzień czy to do obiadu czy do kolacji. Potem trzeba jakoś wrócić do domu.
I jeśli jest coś, co pobudzi z rana lepiej niż kawa, będzie to jazda samochodem po mieście. Nie wierzycie? Spróbujcie.