Jak odkryć w sobie dziecko na południu Włoch…
Mówi się, że w życiu nie jest za późno na trzy rzeczy: na miłość, na spełnianie marzeń i naukę i zgadzam się z tym w stu procentach. Pomimo mojego wieku, w Salento czuje się jak dziecko… wciąż się uczę odkrywam nowe rzeczy, spełniam marzenia i jestem zakochana. Zakochana w sobie, w mężczyźnie i w życiu…. W moim nowym życiu…
Ale od początku…
Gdy pierwszy raz przyjechałam do Apulii poczułam niesamowity sentyment i spokój, uczucie jakbym tu już kiedyś była. Morze… hektary gajów oliwnych i czerwona ziemia… Jadąc motorem między winnicami czułam spokój. Pomyślałam: To jest to! Czuliście to kiedyś? Postanowiłam przyjrzeć się bliżej temu odczuciu i wróciłam jeszcze kilka razy przeżywając podobną reakcję. Postanowione! Zaczęłam od nauki języka. Wtedy po włosku umiałam tylko Ciao, Buongiorno i Arrivederci. Nauka w tym wieku nie jest prosta ale nie ma rzeczy niemożliwych. W ciągu trzech lat opanowałam włoski w stopniu, który pozwalał mi się swobodnie komunikować. W międzyczasie zmieniłam też zawód, na taki który umożliwia pracę zdalną.
Zwiedzając Apulię i Salento jako turysta byłam zachwycona. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to inny świat – świat pełen nowych przygód, doznań ale też codziennych wyzwań. Wyzwaniem jest tu zrozumienie dialektu , jazda samochodem czy też gotowanie „po włosku”. Południe uczy też cierpliwości, tu czas inaczej płynie. Jestem już tutaj trochę czasu a mimo to co dziennie coś nowego potrafi mnie zadziwić. Z naiwnością dziecka wciąż zadaje to samo pytania „perche?” – dlaczego lub też „cosa?” – coo?
Jeśli jesteście ciekawi smaczków Salento zapraszam do lektury.